Duża nadwaga, jeszcze większe kompleksy, ciągłe kłopoty ze zdrowiem, wielu odwiedzonych dietetyków, kolejne wycieńczające organizm diety cud i wiecznie powracający efekt jo -jo.

Brzmi jak koszmar?

Ja zmagałam się z tym od zawsze!
Już jako dziecko miałam sporo zbędnych kilogramów, z którymi moja spowolniona przemiana materii nie dawała sobie rady. W szkole podstawowej rówieśnicy często ranili moje uczucia dokuczając mi przezwiskami. Płakałam po kątach i doznawałam coraz to nowych upokorzeń.

Moi ukochani rodzice widząc, co się dzieje, próbowali pomóc. Miliony badań i chodzenie po lekarzach. Nic to jednak nie dawało, nie widzieliśmy żadnych konkretnych rezultatów. Waga ciągle rosła, a ja miałam coraz mniej pewności siebie. W okresie dorastania, już jako bardziej świadoma siebie „mała kobieta”, postanowiłam więc wziąć sprawy w swoje ręce. To wtedy właśnie zaczęły się moje pierwsze próby odchudzania za pomocą przeróżnych diet.

Dodatkowo, zaczęłam intensywnie ćwiczyć, chodzić na basen i zajęcia fitness. Chudłam, ale tylko na chwilę. Po jednym – dwóch miesiącach wyniszczających dla mojego organizmu diet i karkołomnych ćwiczeń, zawsze wracałam do wyjściowej wagi, a często nawet ją przekraczałam! Efekt jo-jo spędzał mi sen z powiek.

I tak było jeszcze przez wiele kolejnych lat. Diety ułożone przez dietetyków, diety białkowe, diety kapuściane. Wszystko opierało się na restrykcyjnych zasadach i liczeniu kalorii. W końcu, jedzenie, z czystej przyjemności zmieniło się w czystą matematykę. Co gorsza, nie miałam nawet świadomości, jak wielkie spustoszenia sieją diety-cud, nie tylko w moim organizmie ale też … psychice.

Radość, euforia i zadowolenie z „osiągnięcia celu” trwały bowiem chwilowo i przegrywały z bólem i uczuciem poniżenia, jakie przychodziły w momencie pojawienia się efektu jo-jo. To był dla mnie straszny okres, kolejne niepowodzenia sprawiały, że byłam o krok od psychicznego załamania .

Wiedziałam, że muszę coś zmienić, ale potrzebowałam impulsu. I znalazłam go w najmniej spodziewanym dla mnie momencie – w piękną, sylwestrową noc.

Kilka lat temu, 31 grudnia wybrałam się z mężem w Sylwestra na bal do Gdyni. Mieszka tam moja przyjaciółka Justyna, z którą bardzo chciałam spotkać się po czteromiesięcznej przerwie. Ważyłam wtedy kilkanaście kilogramów więcej niż w dniu ostatniego spotkania z Justyną. Pomimo to, chciałam – jak każda kobieta – pięknie wyglądać.

Czułam tę szczególną atmosferę, miałam piękny makijaż, uszytą specjalnie na tę okazję suknię i starannie ułożoną fryzurę. Na początku wyśmienicie się bawiłam. Po 24:00, razem z przyjaciółką poszłyśmy do pokoju hotelowego poprawić makijaż. Wtedy Justyna spojrzała na mnie i powiedziała: „Widzę, że znów przytyłaś”. To zdanie spadło na mnie jak grom z jasnego nieba – niespodziewanie i z tak dużą siłą, że mentalnie zostałam powalona na kolana. Na domiar złego, Justyna zaczęła przypominać mi te wszystkie chwile, kiedy byłam chudsza.

Dlaczego ona mi to robi? Dlaczego moja najlepsza przyjaciółka mówi mi to akurat dzisiaj? To były pytania, które nie dawały mi spokoju, a wypite wcześniej dwie lampki szampana sprawiały, że emocje oddziaływały ze zdwojoną siłą. I to był dla mnie koniec sylwestrowej zabawy. Wtedy zapadła we mnie ostateczna decyzja o zmianie. Byłam pewna jednego – muszę skończyć z dietami-cud i znaleźć wreszcie skuteczny sposób na utratę wagi.

Zawzięłam się. Zaczęłam szukać, czytać, rozmawiać. I tak po wielu godzinach konsultacji z lekarzami i fizjoterapeutami, przeprowadzeniu szczerych i intymnych rozmów z innymi otyłymi osobami oraz wielu nieprzespanych nocach, napisałam autorski program „Przemiany wg Moniki Honory”.

Dzisiaj to nie tylko Program, ale również społeczność wspaniałych ludzi, którzy nawzajem się motywują, wspierają i zmieniają swoje życie na lepsze. Jestem tego świadkiem niemalże każdego dnia, co napawa mnie ogromną dumą i wzruszeniem. Dlatego, jeśli i Ty szukasz dla siebie zdrowych rozwiązań, to  bardzo cieszę się, że Ty tutaj trafiłeś. Jesteś w dobrym miejscu.